Szanowni Państwo,
Otaczająca nas rzeczywistość tak zwanego medycznego i nie tylko „świata nauki” przybiera coraz bardziej ciemne kolory. Dzięki rozwijającej się błyskawicznie masowej komunikacji, w przestrzeni publicznej pojawia się coraz więcej przedstawicieli tegoż świata opłacanych, by nie powiedzieć wprost skorumpowanych przez koncerny farmaceutyczne i związane z medycyną, różnego rodzaju firmy. Nie będzie większej przesady w twierdzeniu, że uczciwych naukowców zrzeszonych w różnych stowarzyszeniach i zajmujących często eksponowane stanowiska w państwowych instytucjach zdrowotnych i rządowych, można policzyć na palcach jednej ręki. Ma to bez wątpienia związek z rozprzestrzeniającym się w zastraszającym tempie zjawiskiem, które tu Państwu wyeksponuję. W jednym ze swoich ostatnich wywiadów wspaniały aktor i mądry człowiek Pan Gustaw Holoubek odnosząc się do sztucznego podział na chłopa, robotnika i inteligenta pracującego dokonanego przez komunistów mówił, że w rzeczywistości jest dużo inteligentnych ludzi wśród chłopów, wielu inteligentnych robotników i czasami zdarzy się też inteligentny człowiek wśród wykształconych. I to jest święta prawda, aczkolwiek z drugiej strony obrazem tego wywodu jest coś, co już w tamtych czasach budziło obawy, a w dzisiejszych stało się normą. Wśród wykształconej części społeczeństwa jeżeli nie dominuje, to z pewnością nie ustępuje liczebnością grupa zwykłych kmiotów z dyplomami ukończenia wyższych uczelni z tytułami magistrów, doktorów, docentów a nawet profesorów. I w rzeczy samej, nie chodzi tutaj o pochodzenie społeczne. W środkach „musowego przykazu” bryluje i dowartościowuje się spora grupa takich właśnie wsiowych inteligentów, zajmujących niejednokrotnie eksponowane stanowiska. Prym wśród nich wiedzie weterynarz z tytułem docenta, niejaki Dzieciątkowski. Jak Państwo sami zobaczycie, burak o moralności cepa i inteligencji wiadra gwoździ, który „da dupy” każdemu, jeżeli mu się to tylko w jakiś sposób opłaci. Powie wszystko, co mu każą, posłuży się nawet największym kłamstwem i manipulacją i obrazi każdego, byle tylko się zasłużyć, byle tylko go pokazano w telewizji. Oczywiście nie obrazi tych od których zależy jego kariera, nie ma słowa sprzeciwu wobec niemoralnych i niegodziwych uczynków tych osób, tu wazelina w czystej postaci. Niewiele odbiega poziomem niejaka Adamczyk-Popławska, też docent, też biologii, też Uniwersytetu Warszawskiego. W tej „powieści w odcinkach” wystąpią również inne, utytłane świ…… utytułowane osobistości, które zechcą się popisywać w podobny sposób, a których podstawą egzystencji jest – „za wszelka cenę mieć” i wcale nie chodzi tu tylko o dobra materialne.
Zdecydowałem się to wszystko Państwu pokazać również, jeżeli nie przede wszystkim w obronie własnej godności, bez żadnego powodu i wyraźnie to podkreślam, zbrukanej przez tych, zwykłych chamów i prostaków z tytułami naukowymi wyższych uczelni. Jednakże, kiedy się człowiek zajmuje „kupą gówna”, to niestety musi się czasami tym gównem ubabrać. Stąd też, spotkacie Państwo i już spotkaliście w tych tekstach zwroty i wyrażenia, które w innych okolicznościach chluby nikomu, a zwłaszcza lekarzowi nie przynoszą. Pisząc ten materiał musiałem się niestety momentami zniżyć do poziomu nieco poniżej krawężnika, albowiem w moim odczuciu dla osobnika pokroju Dzieciątkowskiego i Adamczyk-Popławskiej tylko taki język będzie zrozumiały. Zaręczam jednak, że uczyniłem to w pełni świadomie, ale jeżeli to komuś przeszkadza, to niech nie czyta dalszego ciągu.
- Jeden dzień z życia naukowca czytaj
- Moralność naukowca, czyli dowód wdzięczności czytaj
- Modlitwa naukowca, czyli wieczór świra czytaj
- Ginekolog-amator, czyli kolejne wcielenie Dzieciątkowskiego czytaj
- Koleżanki naukowców publikacje o szczepieniach, czyli szpan na „zaszczep się wiedzą” czytaj
- Ekspertę jestę, czyli krótka rozprawa o mieniu maseczek i niemaniu świateł czytaj
- Listy otwarte do rektorów, czyli „ryba psuje się od głowy” czytaj