Szanowny Czytelniku,
To jest artykuł z 2014 roku. Wprowadzano wówczas na rynek test wirusologiczny, który według producenta i reklamodawców miał zrewolucjonizować diagnostykę raka szyjki macicy, podobnie, jak dzisiaj CINTec Plus. Ale dla profesjonalisty z dziedziny raka szyjki macicy było wiadome od początku, że to kolejny bubel wypromowany za pieniądze. Ile osób skrzywdzono poprzesz taką diagnostykę, tego dokładnie nie wiadomo. Dzisiaj już wszelki słuch po tym dobrodziejstwie zaginął i mało kto go jeszcze stosuje, chociaż zdarzają się jeszcze tacy. Proszę przeczytać, co pisałem w 2105 roku w momencie wprowadzania tego testu do powszechnego użytku.
Mamy coraz więcej metod diagnostycznych w walce z rakiem szyjki macicy i z pewnością może to cieszyć. Niestety te nowe metody, czasami nie do końca doskonałe, niekiedy będące nadal w fazie badań natychmiast przedstawiane i promowane są jako najlepsze i najpewniejsze, mogące niekiedy nawet samodzielnie wykrywać raka szyjki macicy. Nie inaczej jest w przypadku testu mRNA HPV opracowanego przez firmę bioMerieux.
Test mRNA HPV firmy bioMerieux umożliwia wykrywanie transkryptów mRNA onkogenów E6/E7 dla pięciu, powtórzmy tylko dla pięciu wysokoonkogennych typów wirusa HPV: 16, 18, 31, 33, 45. Mówiąc zrozumiałym językiem, dodatni wynik testu oznacza, że mamy do czynienia z przetrwałą infekcją HPV spowodowaną jednym lub kilkoma wirusami z tej grupy. I to wszystko, na jakim etapie ewolucji jest ta przetrwała infekcja, czyli jakie jest rzeczywiste zaawansowanie choroby tego test ten w żadnym wypadku nie mówi. Nie daje również żadnych informacji o ewentualnym zakażeniu innymi niż 5 wymienionych, typami wirusa HPV.
Tymczasem w materiałach informacyjnych test ten przedstawiany jest jako rewolucja w diagnostyce raka szyjki macicy. Producent przekonuje nas, że w wielu przypadkach możemy zrezygnować z kolposkopii a nawet z biopsji i tylko na podstawie tego badania decydować o dalszym postepowaniu. Ba, sugeruje, że na podstawie ujemnego wyniku tego badania możemy wykluczyć nowotwór nawet u kobiet z łagodnymi zmianami w cytologii.
Zastanówmy się, czy tak jest rzeczywiście?
Dodatni wynik tego testu informuje nas, że mamy do czynienia z przetrwałą infekcją HPV to znaczy, że rozpoczął się proces karcinogenezy, czyli rozwoju raka szyjki macicy. To z pewnością dużo, tylko w jakim momencie tej przetrwałej infekcji znajduje się pacjentka tego już nie wiemy, bowiem od momentu rozpoczęcia procesu karcinogenezy do rozwoju raka szyjki macicy potrzeba kilkunastu lub kilkudziesięciu lat. Przetrwała infekcja HPV dopiero po kilku latach doprowadza do pojawienia się zmian małego stopnia, po kolejnych kilku latach dużego stopnia, po kolejnych kilku latach raka przedinwazyjnego i znowu po kolejnych kilku latach raka z początkową inwazją /wyleczalnego w 100%/ i w końcu raka pełnoinwazyjnego. Cały ten proces trwa zwykle 20-30 lat.
Niektóre materiały informacyjne dotyczące tego testu sugerować mogą, że jego dodatni wynik oznacza zaawansowany już proces karcinogenezy czyli, że w obrębie szyjki macicy są już przynajmniej zmiany dużego stopnia – HSIL. Opierając się o taką interpretację w przypadku dodatniego wyniku testu powinniśmy więc natychmiast podjąć leczenie operacyjne. Były podejmowane takie działania, tylko szybko okazało się, że w wielu przypadkach operowano kobiety ze zmianami małego stopnia a nawet zupełnie zdrowe kobiety. Nic dziwnego, bo przecież niektóre, ogólnie dostępne wyniki badań nad sutecznościąś tego testu mówią, że dodatni wynik tego testu stwierdzany był także w histologicznie potwierdzonych przypadkach dysplazji małego stopnia /LSIL/, samej koilocytozy, czyli obecności wirusa HPV w komórkach nabłonka bez zmiany ich morfologii /budowy/, a także w przypadkach braku jakichkolwiek zmian, czyli u zupełnie zdrowych kobiet. W niektórych badaniach było to nawet kilkadziesiąt procent tych przypadków. I właśnie to potwierdziło się w praktyce.
Przeanalizujmy, co wiemy przed wykonaniem testu, a co po jego wykonaniu ?
Przed wykonaniem testu mRNA HPV istnieje możliwość, że kobieta której w ogóle nie badaliśmy lub u której stwierdzono łagodne zmiany /LSIL/ w cytologii może być zdrowa /tak, z różnych przyczyn cytologia może być „fałszywie” nieprawidłowa/, może być zakażona wirusem HPV jeszcze bez zmian sródnabłonkowych typu CIN, albo też z obecnością takich zmian małego, średniego lub dużego stopnia, wreszcie że może już być chora na raka szyjki macicy.
Z kolei po wykonaniu tego testu przy jego dodatnim wyniku istnieje możliwość, że kobieta może być zakażona wirusem HPV jeszcze bez zmian o charakterze CIN, albo też z obecnością takich zmian małego, średniego lub dużego stopnia lub też może to już być rak szyjki macicy, Mówiąc wprost mamy informację że kobieta jest chora, tylko jak bardzo i jak ją leczyć tego nie wiemy nadal, a więc wiemy to samo co przy nieprawidłowej cytologii, czyli niewiele więcej niż przed wykonaniem testu.
Natomiast w przypadku zmian dużego stopnia /HSIL/ w cytologii w ogóle nie ma co mówić o wykonywaniu testu mRNA HPV, bowiem bezwzględnym obowiązkiem każdego lekarza w takim przypadku jest wykonanie kolposkopii i biopsji, które precyzyjnie określą stopień zaawansowania zmian i zdecydują o dalszym postepowaniu. Trzeba też wziąć także pod uwagę fakt, że zmiany LSIL i HSIL w cytologii mogą być spowodowane również innymi typami wirusa HPV niż te, które wykrywa test.
A co w przypadku ujemnego wyniku testu mRNA HPV ? Czy możemy być pewni, że nie ma przetrwałej infekcji HPV i nic kobiecie nie grozi ?
Absolutnie nie, bowiem test ten dotyczy tylko 5 spośród kilkudziesięciu typów wirusa HPV mogących przyczyniać się do rozwoju raka szyjki macicy. Ujemny wynik testu może więc świadczyć o braku infekcji przetrwałej tylko tymi 5 typami wirusa, nie dając żadnej informacji odnośnie innych typów wirusa. I w tym kontekście mało istotnym jest, że to podobno 5 z kilkunastu najczęściej łączonych z rakiem szyjki macicy typów wirusa HPV. Wielce ryzykownym było by również poleganie wyłącznie na ujemnym wyniku testu nawet w odniesieniu do tych 5 typów wirusa, ponieważ prawdziwa czułość tego testu będzie znana dopiero po dłuższym czasie masowego stosowania. Obecnie laboratoria stosujące ten test podają 95% czułość czyli, że na 100 badanych kobiet tylko lub aż 5 z nich ma fałszywy wynik.
Nawet zakładając 100% czułość testu, ujemny jego wynik wykluczyłby tylko możliwość powstania w najbliższym czasie raka szyjki macicy spowodowanego typami 16, 18, 31, 33 i 45 wirusa HPV. Ale przecież w tym samym momencie mogą być u badanej kobiety stany przedrakowe a nawet rak szyjki macicy spowodowany każdym innym typem wirusa HPV i tego ten test nie wykryje! Bowiem samych wysokoonkogennych typów wirusów HPV mogących przyczyniać się do rozwoju raka jest kilkanaście. W tym względzie nic się nie zmieniło, nie dowiedziono przecież, że za raka szyjki macicy odpowiada tylko tych 5 typów wirusa HPV „zawartych” w teście.
Tak więc, zarówno przy dodatnim jak i ujemnym wyniku testu m RNA HPV zmuszeni jesteśmy u każdej kobiety wykonać kolposkopię a w razie konieczności biopsję, aby stwierdzić czy są obecne zmiany przedrakowe lub rakowe i jaki naprawdę jest stopień ich zaawansowania. Bowiem sama kolposkopia wykrywa i dokładnie rozpoznaje zaawansowanie tych zmian w stopniu większym niż cytologia a łącznie z cytologią praktycznie w 100%.
Tymczasem w materiałach informacyjnych testu możemy przeczytać że:
„…stosowanie testu w znaczący sposób redukuje liczbę niepotrzebnych kolposkopii i biopsji…”
oraz
„…wartość predykcyjna identyfikacji aktywności transkrypcyjnej onkogenów jest dwukrotnie wyższa w porównaniu do testów DNA HPV co pozwala a uniknięcie wielu niepotrzebnych kolposkopii…”.
Żeby napisać coś tak absurdalnego trzeba być kompletnym dyletantem lub…. napisać to z premedytacją. W obydwu przypadkach wystawia to jak najgorsze świadectwo firmie, która na zasadzie „wszystkie chwyty dozwolone” posługuje się takimi metodami, aby sprzedać swój, nie oszukujmy się niedoskonały produkt.
Jest bowiem powszechnie wiadomo, że to właśnie kolposkopia w oparciu o badanie histologiczne /biopsję/, pozwala precyzyjnie rozpoznać i ustalić zaawansowanie zmian na każdym etapie ich ewolucji, bez względu na czynnik, który je spowodował oraz dokładnie określić sposób ich leczenia. Powoduje to, że w zdecydowanej większości przypadków bardzo drogie testy mRNA HPV, które zwykle nic odkrywczego nie wnoszą, mogą być zbyteczne. Nawet w przypadkach, kiedy nie ma możliwości wykonania badania kolposkopowego, korzyści z testu mRNA HPV wydają się być wątpliwe.
Teoretycznie, test mRNA HPV w obecnej formie mógłby być użyteczny i pomocny, chociaż w żadnym wypadku nie decydujący w trudnych diagnostyczne przypadkach ale takich może być zaledwie ułamek procenta. I w żadnym wypadku nie może zastąpić on kolposkopii, czy też biopsji. Stawianie diagnozy i podejmowanie decyzji o dalszym postepowaniu w oparciu o sam wynik testu mRNA HPV lub tylko w połączeniu z cytologią jest bardzo ryzykowne i może skończyć się tragicznymi w skutkach następstwami dla pacjentek.
Niestety, niektóre materiały informacyjne /ulotki/ testu mRNA HPV rozpowszechniane przez laboratoria oferujące to badanie są tak „sprytnie” przygotowane, że sugerują, iż test ten dotyczy wszystkich typów wirusa HPV a nie tylko 5-ciu wyżej wymienionych. Ponieważ jest możliwość wykonania testu z pominięciem wizyty u lekarza ginekologa, to kobieta wykonująca test w oparciu o takie dane będzie pewna, że ujemny wynik wyklucza u niej obecność raka szyjki macicy oraz stanów go poprzedzających i żadnych innych badań nie musi już robić. Tymczasem kolejna cytologia, zgodnie z zaleceniami wykonana za 3 lata może być ostatnią w jej życiu. Myślę, że dalszy komentarz jest zbędny a każdy może sam wyciągnąć wnioski o rzetelności i obiektywności informacji zawartych w tego typu ogólnie dostępnych materiałach „informacyjnych”.
Cóż, dzisiaj każdy stara się sprzedać nawet marny produkt jak najlepiej, posługując się w tym celu niejednokrotnie sposobami niezgodnymi przynajmniej z dobrymi obyczajami i etyką. Bez znaczenia czy jest to proszek do prania, lekarstwo czy też testy laboratoryjne, nie ma żadnych skrupułów aby wyciągnąć ostatnie pieniądze z kieszeni potencjalnego nabywcy, czyli w tym wypadku także nierzadko chorego i biednego człowieka. Oczywiście wszystko to „pod płaszczykiem” działania przede wszystkim w trosce o jego zdrowie. Tak jest w całym „kapitalistycznym świecie” i Polska nie stanowi w tej materii wyjątku. Wiadomo przecież, że nikt na zdrowiu nie oszczędza dlatego wszystko co z nim związane, to świetny biznes.
Przy okazji reklamy testu mRNA HPV wyszły na jaw „nie znane” dotąd fakty dotyczące stosowanych dotychczas testów DNA HPV. Okazuje się, że testy DNA HPV maja mają mniejszą specyficzność i ograniczone zastosowanie u kobiet w wieku poniżej 30 lat i w celach prognostycznych powinny być wykonywane tylko powyżej tego wieku. Dlaczego takiej informacji nie było do tej pory i nadal nie ma w materiałach informacyjnych testów DNA HPV, które oferowane są osobom w każdym wieku ? Dochodzi do paradoksalnych sytuacji, w których ta sama firma oferując testy DNA HPV określa je jako „jedynie słuszne”, a przy okazji reklamy testu mRNA HPV dowodzi, że tak naprawdę są one /testy DNA HPV/ niewiele warte.
Jacek Grzegorz Madej
Wszystkie prawa autorskie publikacji zastrzeżone.Kopiowanie i publiczne rozpowszechnianie całości lub fragmentów artykułu bez pisemnej zgody autora zabronione.